Przekłady

Zapraszam do lektury moich przekładów. Tłumaczenia zostały przygotowane na użytek edukacyjny (literaturoznawczy), a ich publikacja nie ma charakteru komercyjnego.

Tony ruszył bronić Belfast

Rudi się zagłodzić chciał

większą rolę bym odegrał

jako rock and roll star

 

Bevan chciał odmienić naród

Sonny chce zawrócić świat (cóż to da)

ja bym zrobił rewolucję

jako rock and roll star

 

Nęci mnie kusi mnie sławy czar

podjąłbym się wielkiej zmiany

jako rock and roll star

 

Włożyłbym w to majątek

i każdą rzecz którą mam

zdjęcie swojej najdroższej

ślę jako rock and roll star

 

I zasypiałbym co wieczór

jako rock and roll star

poza tobą nic bym nie czuł

jako rock and roll star

Mówiłaś mi że jasny będzie kres

Że dasz mi znać gdy nadejdzie czas

Nie mów więc nic gdy otworzysz drzwi

Pchnij mnie w mrok bym rozprysł się jak pył

 

Wspomnień niczym z piekła nietoperzy wrzask

Rzuć się w dół z wieżowców wielkich miast

Idealne życie nie był to mój świat

Jak zgnieciony papier z mroków moich lat

 

Nie mówi mi że my to tylko cień

Nie mów mi że my to tylko cień

 

W ciepłe dni przemierzaliśmy świat

Zimne noce pod dachami ze szkła

Puść mnie wprost do dzikiej rzeki

Pełnej łatwych dziewczyn które chcą pogrzeszyć

 

Nie mówi mi że my to tylko cień

Nie mów mi że my to tylko cień

Teraz tańcz, tańcz, tańcz, wszystko płonie

Teraz tańcz, tańcz, tańcz, wszystko płonie

 

Nie okłamuj mnie

Przecież nie znam cię

Czuj tamten czas

Przecież nie znam cię

Sprowadź tu króla gwiazd

Przecież nie znam cię

Żywy lub trup

Niech pojawi się tu

Przywlecz mi króla scen

Przywlecz tu króla scen

 

Śpiąc obok tych, co śpią jak świeży trup

Mrok wdziera się przenika ciemny klub

Lata nikną złotych szaleństw czas

Wdycham miłość która z wiatrem gna

Nie mów nic gdy otworzysz te drzwi

Pchnij mnie w mrok i pozwól być jak proch

Pozostanie ze mnie tylko puste nic

Żadnych wspomnień o którejkolwiek z chwil

 

Teraz tańcz, tańcz, tańcz, wszystko płonie

Teraz tańcz, tańcz, tańcz, wszystko płonie

 

Karm mnie kłamstwami

Nie wiem nic o tobie

Nie okłamuj mnie

Przecież nie znam cię

Czuj tamten czas

Przecież nie znam cię

Sprowadź tu króla

Przecież nie znam cię

Żywy lub trup

Niech pojawi się tu

Przywlecz mi króla scen

Przywlecz tu króla scen

One tęsknią już a wrogów nie mam w bród

Podążam w dół

Nie znaczy to nic

Nie muszę tu być

A jeśli nie ma tam szlagierów z tamtych lat

Ucieknę sam

Nie znaczy to nic

Nie muszę tu być

 

Umieram tu

Na przekór zwracam tyłem się

Oszukać wszystkich wokół chcę i chcę

Próbuję znów

Najlepszy towar z pierwszych stron

Bogacze z pianą w ustach chcą

Jeszcze raz

Nie ufaj ani chwili w myśl że mogłabyś mi obca być

Próbuję znów

Umieram tu

 

Tani dzień i dziki seks

Początek zastępuje kres

Upadam w dół

Nie znaczy to nic

Nie muszę tu być

A jeśli nie ma tam zielonych wiecznie traw

Ucieknę sam

Nie znaczy to nic

Nie muszę tu być

 

Umieram tu

Na przekór zwracam tyłem się

Oszukać wszystkich wokół chcę i chcę

Próbuję znów

Wszystko zmierza ciągle wbrew

A strach bez końca niszczy mnie

Upadam w dół

Nie ufaj ani chwili w myśl

że mogłabyś mi obca być

 

Próbuję znów

Umieram tu

 

Próbuję znów

Umieram tu

Próbuję znów

Umieram tu

Próbuję znów

Umieram t…

 

Patrzą wprost

na jego malowaną twarz

z długich włosów śmiejąc się

z ruchów dzikich też

W jasnych dżinsach gość

wprost na scenę wbiegł

a Lady Stardust śpiewa z nim

w hańby mroczny rytm

 

Bo on niezły był – jego zespół razem z nim 

niezły tak – jego krążek poszedł w świat

przy tym piękny był

zawsze poza wzrokiem ich

istny raj

aż do rana grał

 

Femme Fatales spektakl

ujrzeć sama chce
chłopcy w górę prą
widzieć lepiej chcą
smutny uśmiech ślę

ale nie poddaję się

Lady Stardust śpiewa z nim
w hańby mroczny rytm

 

Bo on niezły był – jego zespół razem z nim 

niezły tak – jego krążek poszedł w świat

przy tym piękny był

zawsze poza wzrokiem ich

istny raj

aż do rana grał

 

Och, brałem wdech

Gdy o imię to pytali mnie

Popatrz tu jestem w niebie
Moich blizn nie widzi nikt
Mojej sztuki nikt nie skradnie
Każdy wie że jestem kimś

Popatrz żyję w ciągłej grozie
Nie mam do stracenia nic
Pnę się w górę mózg wiruje
A słuchawka spada w dół

Czy to właśnie ja

Nim osiadłem w Nowym Jorku
Żyłem tak jak żyje król
Gdy straciłem całą forsę
Chciałem skopać tyłek twój

Tędy lub wcale
Wolny chcę już być
Jak drozd ten mały
Czy nie żyję tak dziś

Och wolnym być
Jak ten drozd mały
Ja będę żyć
Inaczej niż dziś

Tu

nie ma dźwięków już

w rzece nut

tonę sam

Tu

nigdzie nie jest tu

Planu brak

 

Gdzie

mógłbym ruszyć znów

Lecz gdzie

O tam

Gdzie ja

 

To życiem mym

Moje sny

Wiara i, i mój strach

Ja jestem tu

lecz planu brak

 

Tu

druga z dróg

znów ten

jej bieg

Tu

dziwny bezruch w dzień?

A planu brak

 

To

życiem mym,  mój strach

Wiara i moje sny

i ja sam

Nie żałuję nic

Jestem tu

czyli gdzie

Lecz to nie

koniec wiem

Niby wszystko już wiesz
chociaż naprawdę nic
księżyc obszedł dziś cień
i ból kłuje jak cierń
Mogłaś słyszeć mój wdech
przywróciłaś mi wzrok
bym zobaczyć cię mógł
gdy spotkałem cię tu

Gdy spotkałem cię tu (znów tak czujesz się)
to zabrakło mi słów (ból zalewa cię)
ty dodałaś mi tchu (spacerujesz we mgle)
mym mógł kochać znów (i znowu żyć się chce)
Z prochu powstał mój duch (wyrzuciła cię)
tak jak z czystości brud (znów jak dawniej jest)
nic nie mogąc już (a ty bałeś się)
gdy zjawiłaś się tu

Znowu szary dzień (znowu szary dzień)
znowu szary dzień (znowu szary dzień)

jak po słońcu cień (po słońcu cień)
Znowu szary dzień (znowu szary dzień)
gdy zjawiłaś się tu (gdy zjawiłaś się tu)
kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)
kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)
kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)


Gdy spotkałem cię tu
tak bałeś się (kiedy byłaś tu)
serce skradła ci (kiedy byłaś tu)

nie wiedziałeś nic (kiedy byłaś tu)
wstyd się było bać (kiedy byłaś tu)
trzeba było zbiec (biegłem jak we mgle)

gdy zatruła ci krew (to dostałem w łeb)
gdy zatruła ci krew

Na krawędzi co tkwi

w centrum moich dni
torem życia co drży 
Z pieśnią chwały na szczyt
jak mój druh w strugach krwi
a nie wróg który drwi
nie jak oczy bez łez
ani kłamstwo po kres

Gdy zjawiłaś się tu
To zabrakło mi słów
jak zjawiłaś się tu
to spotkałem cię tu
Z prochu powstał duch (czujesz ciało znów)
Sama prawda z ust (ból przytępia słuch)
Już nie mogąc żyć (zalękniona myśl)
Gdy zjawiłaś się tu
Znowu szary dzień (znowu szary dzień)
Znowu szary dzień (znowu szary dzień)

Po słońcu cień (po słońcu cień)
Znowu szary dzień (znowu szary dzień)
Gdy zjawiłaś się tu (gdy zjawiłaś się tu)
Kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)
Kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)
Kiedy byłaś tu (kiedy byłaś tu)


Gdy zjawiłaś się tu (tak bałeś się)
Gdy zjawiłaś się tu (serce skradła ci)
Szedłem jak przez śmierć (popsuła ci krew)
I dostałem w łeb (popsuła ci krew)
Dziwny był to czas (kiedy byłaś tu)
Dziwny był to czas (kiedy byłaś tu)
w środku kruchy głaz (kiedy byłaś tu)
albo strzępy z nas

 

Gdy zjawiłaś się tu (gdy zjawiłaś się tu)
Gdy zjawiłaś się tu (gdy zjawiłaś się tu)
oszalał mój duch (oszalał mój duch)
wątpiąc w każdy ruch (wątpiąc w każdy ruch)

tak jak w świecie snów (tak jak w świecie snów)
pełen wzniosłych słów (pełen wzniosłych słów)

nie tak świętych słów (nie tak świętych słów)
Nim przybyłaś tu (nim przybyłaś tu)

 

Żyjemy tu
w jednym z najgorszych miast
ceną za każdą myśl
jest wyciśnięcie do cna

ściany mają tu wzrok
a drzwi śledzą nasz krok
nocą taniec bez gwiazd
chociaż świat z nami gra

wszystko płonie
wiodąc nas tam i tam
wszystko płonie
kręcąc nas w takt i w takt, i w takt
lecz kim jesteśmy my
nikim w tych czasach złych

wszystko płonie
wszystko płonie
no i takie są dni
najdziwniejsze z nich
i każda noc
co prowadzi na dno
ale kto to wie
echo co niesie się
kto wie
mija lat senny bieg

wszystko płonie
wiodąc nas tam i tam
wszystko płonie
kręcąc nas w takt i w takt, i w takt

Głową w piach
ponad nami jest strach
pod nogami jest mgła
wszystko płonie
wszystko płonie
wolno płonie
wiodąc nas tam i tam, i tam

wszystko płonie
kręcąc nas w takt i w takt, i w takt
w tym wszystkim my
w środku szalonych dni
wszystko płonie
wszystko płonie
wszystko płonie

Tutaj baza – odbiór Tom

tutaj baza – odbiór Tom

proteiny weź – na głowę załóż kask 

tutaj baza – odbiór Tom

już silniki w biegu są

zapłon sprawdź niech Bóg w opiece cię tam ma

 

Tutaj mówi baza – odbiór Tom

tak wielką robisz rzecz

że świat odda tobie dziś należną cześć

czas już ruszyć i zachować zimną krew

mówi major Tom do bazy – bo

wychodzę w nieba głąb

i unoszę się w powietrzu tak jak ptak

gwiazdy roztaczają dzisiaj dziwny blask

jestem teraz ponad wszystkim

ziemię widzę stąd

na niebiesko lśni

ja nie mogę zrobić nic

 

choć pode mną sto tysięcy mil

mam spokój w każdej z chwil

bo mój statek w dobrą stronę mknie

przekaż żonie że ją kocham chociaż wie

 

Tutaj baza – odbiór Tom

mam sygnał że jest błąd

czy mnie słyszysz w górze Tom?

czy mnie słyszysz w górze Tom?

czy mnie słyszysz w górze Tom?

słyszysz?

ja płynę pośród gwiazd

księżyca widzę blask

kolor ziemi lśni

ja nie mogę zrobić nic

Gwiazdy nie śpią wcale

Martwe żyją dalej

 

Łatwiej nam przyziemnie żyć

Niebo nie jest dla nas

Gwiazdy blisko nas są dziś

Gwiazdy są tu teraz

 

One patrzą na nas przez swój cień

Brigitte, Jack i Brad i Kate

Poprzez szyby aut – lustrzaną czerń

Co lśni jak ciemne słońce

 

Gwiazdy nie śpią wcale

Martwe żyją dalej

 

Wyczekując na ich pierwszy ruch

Klauni dzieci żony

Wyczekując na ostatni ruch

Przesiąkają naszą stronę

 

Gwiazdy nie śpią wcale

Martwe żyją dalej

 

One kipią od zazdrości wciąż

Chociaż razem są bezpieczne

Nigdy ich nie wyrzucimy stąd

Mam nadzieję że są wieczne

 

Widzą wszystko co robimy

Wiedzą gdy się kładziesz spać

Wyczekując na ten pierwszy ruch

Dzisiaj w nocy będą znów

 

Śledzą cicho nas na schodach 

Bez wyrazu w sobie sprzeczne

To dla ciebie giną w grobach

Mam nadzieję że są wieczne

 

Śmiechem parzą cię i szydzą

Kuszą ciebie okiem grzesznym

Smutne piją choć się wstydzą

Mam nadzieję że są wieczne

 

Widzą wszystko co robimy

Wiedzą gdy się kładziesz spać

Wyczekując na ten pierwszy ruch

Dzisiaj w nocy będą znów

 

One kipią od zazdrości wciąż

Chociaż razem są bezpieczne

Nigdy ich nie wyrzucimy stąd

Mam nadzieję że są wieczne

 

Gwiazdy nie śpią wcale

Martwe żyją dalej

 

Miałem złapać kurs
z Potsdamer Platz
ty wątpiłaś że
sam mógłbym chcieć
gdy tuż obok śmierć

Siedząc tam – w Dschungel
na Nürnberger Straße
zgubione dnie
przy KaDeWe
a tuż obok śmierć

gdzie ty i ja jesteśmy – gdzie
teraz już wiesz już wiesz już wiesz

Tysiące ludzi
przez most Bösebrücke
ściśnięty kciuk
by szczęście mieć
choć tuż obok śmierć

gdzie ty i ja jesteśmy – gdzie
teraz już wiesz, już wiesz, już wiesz

Gdy słońca trwa brzask
Gdy słońca trwa brzask
Gdy deszcz jest jak łzy
Gdy deszcz jest jak łzy
Gdy ognia lśni blask
Gdy ognia lśni blask
Gdy jestem tu ja
Gdy jesteś tu ty

Kocha kochaj
Kochaj mnie i mów
Że polecisz ze mną tam do chmur
Moja miłość jest jak wiatr
Ten wiatr dziki jest
Ten wiatr dziki jest

Twoich dłoni dotyk czuć
Co ugasi serca głód
Niech wiatr przez twe serce mknie
Ten wiatr dziki jest
Ten wiatr dziki jest

Więc weź mnie
Ten dźwięk jest jak magiczny hymn
I całuj mnie
Dzięki pocałunkom twym
Moje życie znów jest czymś
Ty wiosną mą wszechświata grą
Wiesz że jesteś całym życiem mym

Jak liść drzewa trzyma się
My złączeni w wiecznym śnie
Bo nas zrodził wiatru zew
Ten wiatr dziki jest
Ten wiatr dziki jest

To zupełnie normalna rzecz
dla tej która ma włosy beż
matka w złości krzyczała – Stój
ojciec wrzeszczał by poszła w bój
jej przyjaciół nie widać więc
idzie sama spowita w sen
wprost do miejsca gdzie cały świat
to zza srebrnego ekranu kadr

Lecz ten film to jest nudny gniot
była na nim już razy sto
mogła w oczy tym głupcom pluć
gdy mówili – swój wzrok tu zwróć

Płyną w tańcu jak przez mórz szlak
hej ty spójrz jak prozaiczni są
w tym zwariowanym show
popatrz nocny stróż to ten gość
ciemnym typkom daje wciąż w kość
Hej ty – myślisz że on dowie się
że sam też gra w tej grze

Czy na Marsie jest świat?

Z Ameryki pozostał chlew
Myszka Micki ma krowi łeb
robotnicy – gwiazdorski gest
Lennon znowu na sprzedaż jest
popatrz na marsz zwierzęcych hord
od Ibizy do Nortfolks Broads
Rule Britannia daleko gdzieś
więc zostaje tu matka i pies

Lecz ten obraz to nudny gniot
zabazgrałem nim tysiąc stron
chodzi tylko by czytać znów
nowe rzeczy z tych samych słów

Płyną w tańcu jak przez mórz szlak
hej ty spójrz jak prozaiczni są
w tym zwariowanym show
popatrz nocny stróż to ten gość
ciemnym typkom daje wciąż w kość
Hej ty – myślisz że on dowie się
że sam też gra w tej grze

Niewiele mogę oddać
niewiele wezmę sam
jestem absolutnie nowy
lecz olej w głowie mam
dopóki chcesz pozostać
do licha z resztą precz
bo cię absolutnie kocham
a my absolutnie nowi
więc nasz wzrok ciągle błądzi
napięcie wzmaga się

Ta piosenka
gdzieś nad górami
i nad chmurami
wzleci jak sen
bez powodu
martwią nas bzdury
i tworzymy mury
choć żaden w tym sens

Nie można wiele zrobić
i ściany głową zbić
lecz absolutnie nowi
nie tracą przecież nic
dopóki się uśmiechasz
to wszystko czego chcę
bo cię absolutnie kocham
my tak absolutnie nowi
gdy moje jest twoim
to wszystko uda się

Ta piosenka
gdzieś ponad góry
nad czarne chmury
wzleci jak sen
bez powodu
martwią nas bzdury
i tworzymy mury
choć żaden w tym sens

 

Ziggy świetnie grał
razem z Wierd i razem z Gilly
i z The Spiders from Mars
w lewej dłoni miał
talent – to był as
kimś wielkim stawał się
my z nim – jego band

Ziggy śpiewał sam
o swój wygląd barwny zadbał
niczym rasowy kot
wzrokiem wciąż kusił ich
spławić mógł w parę chwil
to nakręcony gość
ma w ręku dużą moc

A gdzie były pająki
kiedy mucha przecięła sieć
małe piwo by znów chcieć
wściekli na to że ma fanów
nie mogliśmy go znieść

Ziggy z nami grał
tańcząc jak w zaklętym voodoo
młodych za sobą wlókł
bo był dla nich jak król
świętość każdą gniótł
poszedł daleko zbyt
choć przecież grał jak nikt

Kochał się razem z ego
wchodził na myśl im tak jak wtręt
niczym mesjasz chorego
lecz gdy doszło aż do zbrodni
przyszedł kres na ten band

Ziggy świetnie grał

Jeśli piegi są piękne, a dzień nie jest dniem,

Jeśli wągry są ładne, a prawda jest zła,

Życie byłoby snem,

Ale sam dobrze wiem,

Kiedy świat w górze dnem,

Ja to nie ja.

 

Jeśli ziemia to niebo, a wczoraj to dziś,

Jeśli przeszłość to teraz, a fałsz to nie sny,

Może jest i w tym myśl,

Ale trudno tak żyć,

Kiedy sam nie wiem czy,

Ty to nie ty.

 

Jeśli strach to hart ducha, a koło ma kąt,

Jeśli brud jest czystością, a radość to łzy,

To co odpycha zło,

Też się osnuje mgłą,

Kiedy taki nasz los,

My to nie my.

 

Nie słuchaj mnie; moje serce zostało złamane.

Nie widzę już nic obiektywnie.

 

Znam siebie; Nauczyłem się słuchać jak psychiatra.

Kiedy mówię z pasją

Wtedy należy mi ufać najmniej.           

 

To doprawdy smutne: całe życie byłem chwalony

Za moją inteligencję, za siłę moich słów, za mój wgląd –

Ostatecznie są już niczym –

 

Nigdy siebie nie widzę.

Stojąc na frontowych schodach. Trzymając siostrę za rękę.

Nie mogę więc się rozliczyć

Za siniaki na ręku gdzie kończy się rękaw…

 

W umyśle swym jestem niewidzialny

co czyni mnie niebezpiecznym.

Ludzie tacy jak ja są bezosobowi.

Kłamcy z nas i kalecy,

To właśnie nas trzeba wykluczyć

W interesie prawdy.

 

Dopiero kiedy milczę wyłania się prawda.

Czyste niebo, chmury jak strzępy wełny.

Pod nimi szary domek. Azalia,

czerwony i jasny róż.

 

Jeśli pragniesz prawdy, musisz odciąć się

od starszej siostry, zakneblować ją całkiem.

Istota skrzywdzona głęboko jak ja

We wszystkich swych zmaganiach

Zwija ku wnętrzu swe życiowe funkcje.

 

Dlatego nie można mi ufać.

Ponieważ rana w sercu

Jest także raną na umyśle.

Zbudowałem monument trwalszy niż z metalu

Mocniejszy nad piramid królewskich istnienie

Deszcz wielki go nie zmyje wichry nie powalą

Stuleci niezliczonych nie zniszczy go tchnienie

 

Bieg czasu go nie wzruszy i lat przemijanie

Nie cały przecież umrę – przetrwam w swoim dziele

Śmierć – bo zamieszkałem w nadczasowej chwale

Jakbym młodzian wciąż w nowym odradzał się ciele

 

Póki kapłan z westalką składają ofiary

Gdzie Aufidus brzeg żłobi wzburzonymi wody

I gdzie Daunus suchymi zarządza obszary

Tam wszystkie moje imię będą znać narody

 

Oto z nizin wyrosły eolskich rytm wierszy

Swymi pieśni powiodłem w italskie ustronie

Za to zechciej że w lirze ze wszystkich jam pierwszy

Melpomeno swym laurem opleść moje skronie

Nastał czas przemiany, zatem znów wyruszasz,

w długą drogę ku temu, co nieuniknione.

Poszukując siebie w labiryntach serca,

odkrywasz bezustannie, że nie jesteś sam.

 

Wydajesz się wciąż zmieniać – na lepsze, na gorsze.

Śnisz o sanktuariach, które chciałbyś znaleźć.

Uznajesz to pragnienie za świętość i klątwę,

gdy błądzisz po więzieniach swojego umysłu.

 

Póki szukasz wolności od cierpień i lęków,

starając się niezmiennie zobaczyć gdzieś światło

– napełnia cię obawa, że zbliża się wolność,

choć walczysz z okruchami mijającej nocy.

 

Twój umysł jest nieufny, rezygnuje z tego,

czego w głębi pragnie. Chce garściami czerpać

ze znaków i cudów. Aż do chwili, gdy zmiana

staje się realna,  ukazują się wzorce,

które wykraczają poza każdą z granic.

 

Gdy otwarto okno, mogłeś obserwować

jak płaszcz twego bytu  leży uładzony.

Chciałeś krzyczeć w gniewie. Chciałeś łkać z radości.

Martwiąc się, że  może to jednak zbyt późno.

 

Lecz jak grom spadła z siłą wyostrzając zmysły,

byś oparł się na prawdach, w które pragniesz wierzyć,

choć do końca nie wiesz, że czuć się bezpiecznym,

to rzecz, która trzyma cię wciąż na tej drodze.

 

Odrzucasz wątpliwości, poznając ich rolę,

w procesie którego  kierunek jaśnieje.

Dziwisz się, że harmonia staje się twym domem

i że celem życia nazywasz tę chwilę.

 

Więc z pogodnym zdumieniem, stajesz przed wyzwaniem

przemierzania ścieżki, która jest twą drogą.

Wiedząc, że dotknąłeś brzegów swego wnętrza

docierasz najdalej, jak to jest możliwe.

 

Będzie wiele momentów, gdy dawne spojrzenie

wyda się przemożne  i spytasz, czy człowiek

w istocie się zmienia. Jednak, z głębi ciebie,

wypłynie wezwanie, by iść wciąż przed siebie

czyniąc to, co było jedynie wspomnieniem.

 

Dbaj o siebie mój drogi, słuchaj głosu serca,

jak bije cennym rytmem poprzez twoje dni,

Łączę swoje myśli i wszystkie nadzieje

z tobą – w twych wędrówkach przez najcięższe szlaki.

Wiedz, że ścieżki życia

zawsze odnajdują właściwy kierunek.

 

Bądź uważny, Pielgrzymie,

i naucz się ufać, że móc ufać to szczęście.

I że szczęście bywa także całkiem proste

jak śmiech albo chwila złapania oddechu.

 

Nie zapomnij, że życie  jest w istocie cudem,

i że sekret polega na tym, by być ciągle w drodze.

Widziałem jak tęcza
od dłoni twych do rzęs
gdy ja miałem wizję
to ty miałaś cel
świat przemierzałem wciąż z roku na rok
ty chciałaś mieć jeszcze czas
widziałem ciemność
a ty księżyca świetlisty blask
księżyca blask

Mijałaś bramy z wiatrem u stóp
sięgałaś gwiazd sponad ludzkich głów
wyżej
dalej
wcześniej
widziałaś księżyca blask
gdy patrzyłem
ty dotknęłaś chmur
nie rozumiałem gdy łgarstw
przecięłaś sznur

W dolinie brodząc gdzie ciemno i deszcz
w oczach twych rześki brzask
widziałem ciemność
ty księżyca świetlisty blask

Pragnąłem się wznieść
ubiegłaś mnie
kiedy gonię swą myśli
to ty już wiesz

Biorę wdech
słaniasz się
widziałem ciemność
a ty księżyca świetlisty blask
świetlisty blask

Z żagwią w kieszeni z wiatrem u stóp
wspinałaś się by dotrzeć tu
wyżej
dalej
wcześniej
widziałaś księżyca blask
księżyca blask
o tak!

Jednorożce, kule ognia, pałace i sny
trąby, wieże, gruzy
w oceanach łzy
flagi, statki, żagle
korale i szale
marzeń moc w tę noc
pod światłem gwiazd wspinałaś się
z wiatrem co w żagiel na morzu dmie
jak komety cień
gdy nieboskłon tnie
dalej
prędzej
widziałaś księżyca blask

wyżej
dalej
wcześniej
widziałaś księżyca blask

 

Pokochałam go nagle że byłoby błędem
Większym chować tę miłość niż w głos o niej mówić
Dzięki Muzie z Kytery dzielić odtąd będę
Miłość której nie zdoła nawet czas ostudzić
Dobra Wenus spełniła moje prośby skryte
Aby radość nieść w sobie wyłącznie dla ciebie
A gdy piszesz to każdą kochać z twoich liter
A gdy jesteś iść przeciw nienawiści ludzi
Nie dla świata kochamy lecz dla samych siebie
Jak dwie twarze w tym samym jeziorze odbite.